Nie miejcie złudzeń – starego miasta w Dubrowniku nie da się „obskoczyć” w dwie godzinki. Nie da się i już! My wracaliśmy tam cztery razy!!! Postanowiliśmy też wrócić do tego pięknego miejsca, jak chłopcy będą trochę starsi - wtedy będzie mozna podziwiać inne atrakcje ;-)

Na Tropie Przygody

19 marca 2013

Wielkanoc w Dubrowniku

Połowa marca 2013 roku, zima potwornie już się dłuży, więc z nadzieją na ciepło wyruszamy do Dubrovnika. Przed nami niecałe 1600 km do przejechania, choć w pierwszym rzucie tylko 950, bo na nocleg zatrzymujemy się w małym hoteliku w Karlovacu.
Na termometrze we Wrocławiu około trzech stopni. W miarę przybliżania się do celu temperatura rośnie, choć nieznacznie – średnio o 0,5 stopnia na 100 km :-) Droga jest całkiem dobra, nawierzchnia czarna i nie ma wielkiego ruchu. Idealnie. Pierwszy postój - w Czechach - ze względu na panujące na zewnątrz warunki był ekspresowy! Brrrr… okropność! Gdzie ta wiosna? – Tu też jej nie ma!  Nie zniechęcamy się jednak i z zapałem zabieramy się do dalszej jazdy „w stronę słońca”.

 

Do Karlovaca docieramy około 22:00. Na miejscu nasz „mały hotelik” (Hotel Restaurant Žganjer) okazuje się być przydrożnym zajazdem dla osób pozbawionych węchu i poczucia estetyki oraz posiadających osobliwe hobby – poranne łowienie rozmaitych owadów i żyjątek na ścianach pokoju. Obrazu nędzy i rozpaczy dopełnia przeterminowana żywność na śniadanie (oczywiście wliczone w cenę pokoju) oraz rozbrajający brak zainteresowania tym faktem pracownika (słownie jedna osoba!) restauracji… zajazdu… oberży… hotelu… palarni… pijalni piwa… czymkolwiek było to coś. Niestety, choć rzadko nam się to zdarza: nie polecamy!

Pierwszą rzeczą, którą zrobiliśmy po śniadaniu było… udanie się na śniadanie do pierwszej piekarnio-cukiernio-kawiarni, jaką napotkaliśmy po drodze. Słodkie bułki i kawa osłodziły nieco hotelową porażkę.

 

Posileni ruszamy dalej – przed nami około 600 km. Pogoda łudząco podobna do tej dnia poprzedniego – nawet temperatura ta sama, czyli niewiele ponad 7 kresek powyżej zera… Echhh… Chorwackie autostrady poza sezonem wakacyjnym świecą pustkami, ale przynajmniej jedzie się komfortowo. Wreszcie przekraczamy góry Dynarskie i… Jest! Jest wiosna! Za nami zostały zima i szaro-bure kolory, a przed nami ciepło (15 stopni!) i zieleń! Nie mogliśmy uwierzyć naszym oczom. Wrażenie trochę, jak z filmowych kosmicznych podróży – wjeżdżamy do tunelu w jednym świecie, a wyjeżdżamy z drugiej w zupełnie innym (góry Dynarskie przekraczaliśmy wydrążonym pod nimi tunelem).
 

Od tego momentu jest już tylko lepiej. Zatrzymujemy się na obiad i szybki spacer po starym mieście w Szybeniku. Ależ tu jest pięknie! Wygrzewamy się w słońcu - aż szkoda się stąd ruszać, ale „komu w drogę temu czas”!

09 czerwca 2024
Domyślna treść artykułu. W każdym nowo utworzonym artykule pokaże się wpisany tutaj tekst. Wpisz więc tutaj domyślną treść nowego artykułu lub instrukcję dodawania nowego artykułu dla swojego klienta.
08 czerwca 2024
Domyślna treść artykułu. W każdym nowo utworzonym artykule pokaże się wpisany tutaj tekst. Wpisz więc tutaj domyślną treść nowego artykułu lub instrukcję dodawania nowego artykułu dla swojego klienta.

Wróć

Reszta drogi do Dubrovnika przebiega bez zakłóceń i tylko widoki coraz to piękniejsze. Na miejsce docieramy w okolicach 23:00 robiąc po drodze jeszcze podstawowe zakupy spożywcze. Nasz pięknie położony hotelik – K-Apartments - jest naprawdę ładny, czysty i ma widok na największą w Dubrovniku zatokę - Lapad! Jesteśmy zachwyceni. Dzieci, pomimo późnej pory, długo obserwują bajecznie rozświetloną panoramę miasta z naszego balkonu.

 

Poranek przywitał nas piękną pogodą i niesamowitymi widokami! Nie ma żadnych wątpliwości – to miasto zasługuje na miano „Perły Adriatyku”. Jest po prostu bajeczne! Jest marzec, więc jeszcze dobrze przed sezonem, a już jest całkiem sporo ludzi. Nasz gospodarz – emerytowany marynarz, dubrowniczanin z dziada pradziada – powiedział nam, że w jego rodzinnym mieście sezon oficjalnie rozpoczyna się w pierwszy dzień Świąt Wielkanocnych. Wówczas do miasta przypływają wielkie wycieczkowce, z których każdego dnia na ląd wychodzi około 10 000 osób. Wielkanoc wypada akurat w połowie naszego pobytu, więc postanowiliśmy, że Dubrovnik obejrzymy przed świętami. To był doskonały pomysł, ponieważ później rzeczywiście zrobiło się tłoczno. Podobno w szczycie sezonu, czyli lipcu i sierpniu, turystów jest tak wielu, że na starym mieście korkują się ciągi piesze. Co więcej, Dubrovnik jest jednym z niewielu miast na świecie, gdzie w „najtrudniejsze” turystycznie dni ruchem pieszych kieruje policja :-)

Cały dzień spędziliśmy na "szwędaniu się" po starówce. Tyle tu pięknych i tajemniczych ulic, uliczek i zaułków. Obowiązkowym punktem programu jednak, naszym zdaniem, jest przechadzka po murach obronnych okalających Stare Miasto (Stari Grad) łańcuchem długim prawie na 2 km! Rozciąga się z nich niesamowity widok na starówkę z białego kamienia pokrytą czerwienią ceglanych dachów, port oraz wyspę Lokrum. A poza tym to niezła frajda dla dzieci: móc podziwiać świat z góry – można obserwować spacerujących w dole ludzi i – jak mówią chłopcy – „być na zamku”.

Kolejne „must see” to spacer po wąskich i stromych uliczkach starego miasta – niespodziewanie można trafić w różne ciekawe, a czasami zaskakujące zakamarki i miejsca. Jest pięknie, przytulnie, tajemniczo i magicznie… Dla dzieci, które kochają zwierzątka, dodatkową atrakcją będą wszędobylskie koty różnej maści, których w Dubrowniku jest zatrzęsienie!

 

Bardziej i mniej ciekawych zabytków i "atrakcji" jest do wyboru, do koloru. My dokładnie zwiedziliśmy Akwarium w porcie, Muzeum Morskie, Kościół Jezuitów oraz plac zabaw usytuowany w dawnej fosie miejskiej tuż przy bramie Pile -  głównym wejściu do Starego Gradu :-)

Twój e-mail:
Treść wiadomości:
WYŚLIJ
WYŚLIJ
Formularz został wysłany - dziękujemy.
Proszę wypełnić wszystkie wymagane pola!

ntprzygody@gmail.com

Kontakt